My, Naród! Relacja osobista
W ostatnich dniach tysiące ludzi w różny sposób demonstrowało swoje wsparcie dla Lecha Wałęsy. Jedni pisali wyrażając swe emocje na facebooku, dziennikarze w artykułach prasowych i internetowych, tysiące w Warszawie na plakatach, bannerach, przypinkach czy doklejanych wąsach. Dlaczego? Pewnie z tych samych powodów co ja. Bo krew i żółć i wszystkie inne ustrojowe płyny zalewają mnie gdy widzę, jak (powstrzymaj mnie Panie od pogardy) ludzie nikczemni, podli i źli szargają świętości. Tak, nie ma w tych słowach przesady. Lech Wałęsa jest szczęśliwie wciąż żywym monumentem, świętością, klejnotem tego czasem, jak widać, bardzo małego w swej małości narodu, ale ja wolę zauważyć to co w nim wielkie i wspaniałe, więc narodu pozytywnych bohaterów, narodu wielkich i szlachetnych ludzi, idei i dziejowych przełomów. Każdy dłuższy tekst zaczynał się od odrobiny goryczy, za co to autor Wałęsy nie poważał i co miał mu do zarzucenia. I ja też mam, ale pominę, bo wszystkie ludzkie przywary zostały już panu Wałęsie wytknięte.
Zapomnieliśmy lata 80-te
Nie należę do pokolenia, które zna Lecha Wałęsę tylko z kart historii. Byłem szczawiem, gdy to wszystko się działo. Pamiętam. Nie zdążyłem jeszcze zapomnieć, gdy w 1983 roku uhonorowany został Nagrodą Nobla (tu trudno będzie podmienić na nazwisko Kaczyński). Potem, może bym zapomniał, ale w 1989 roku przemówił przed Kongresem USA (i tu także nijak nie da się napisać, że przemawiał Kaczyński), i to przemówił tak, że za każdym razem gdy tego słucham, i wczoraj ponownie, łzy cisną mi się do oczu. Potem zapomniałem, potem nie musiałem już pamiętać. Potem korzystałem z owoców jego i innych odwagi i wielkości. Korzystaliśmy MY WSZYSCY. W sferze ekonomicznej, społecznej, politycznej, każdej. Do cholery każdy korzystał, do niedawna. Nie ma powodu czynić z niego bożka wydarzeń i w każdą rocznicę budować ołtarzy. Nie trzeba. Wystarczy pamięć. I po jaką cholerę ja to piszę? Po co myśmy wszyscy wczoraj do Warszawy jechali? Po co cała ta awantura? Co się stało?
Czy na naszych oczach zmieniana jest historia?
W kilku chorych z nienawiści umysłach powstała idea, ba! tliła się, a teraz rozbłysła płomieniem idea zbrukania tego żywego pomnika. Po co? A ja wiem. Ja mam zdrową głowę, nie potrafię wejść w myślenie psychopaty. Mogę się tylko domyślać w oparciu o to co obserwuję, że dokonuje się próba powolnej na razie modyfikacji faktów, historii, by wskutek zręcznej manipulacji słabą psychiką części społeczeństwa zmienić je i ją zupełnie. To się nie mogłoby udać, gdyby korzystając z sekciarskich metod nie sprawili, że tysiące innych w tę paranoję uwierzyło.
„w 1981 roku Lech Kaczyński przeskoczył przez mur stoczni w Gdańsku rozpoczynając w ten sposób strajk, a jego brat Jarosław doprowadził do jego pokojowego zakończenia i podpisania z rządem porozumień, które zapoczątkowały drogę do powstania wolnych związków zawodowych Solidarność, a potem obalenia komunizmu” … cytat z podręcznika historii …
Gdzieś ty to chłopie znalazł? Co za bzdury. Już odpowiadam, nigdzie. Wymyśliłem. I mam nadzieję, że nikomu, nigdy, poza mną nie przyjdzie do łba napisać takich bzdur, ale powiem wam … boję się.
W końcu obiecana relacja z marszu
OK, OK, ale gdzie jest relacja z marszu MY Naród?
Jest właśnie powyżej. Maszerując wczoraj w żółtej kamizelce Służby Porządkowej, czuwając nad bezpieczeństwem sióstr i braci (wybaczcie tę odrobinę patosu), z którymi razem wyliśmy, tak ryczeliśmy i wyliśmy jak bardzo boli nas to, że próbuje się zniszczyć naszą historię, odebrać nam brylanty naszego narodu, widziałem paradoksalnie nie tak wiele. Pewnie w TV, nawet tej „narodowej” zobaczyć można było wiele więcej. Więc wybaczcie, że nie opiszę wam jakie hasła na plakatach widziałem, jak wielu uśmiechniętych ludzi po drodze minąłem, jak wiele optymizmu zaczerpnąłem w ten jeden, zimny, słoneczny dzień lutego 2016 roku.
Rozum, prawo, wiara
Będę zawsze protestował głośno i stanowczo, nawet gdy ktoś zacznie od słów, że „nawet jeżeli Wałęsa coś podpisał dla SB, to swymi późniejszymi zasługami zmazał winę i ….” Nigdy, przenigdy tak nie mówcie. Oddajecie pole tym, którzy winę mają. Jaki chory umysł może winę Lechowi Wałęsie przypisać? Gdyby tego było mało, to niezawisły (wtedy jeszcze) sąd w 2000 roku raz na zawsze potwierdził prawdziwość oświadczenia lustracyjnego Wałęsy. A jeżeli i to nie wystarczy, jest jeszcze ludzki rozum i wiara. Komu wierzyć, Lechowi Wałęsie, czy Jarosławowi Kaczyńskiemu? Gdzie i kim my jesteśmy, że taka alternatywa powstać musiała?
Przed nią postawiony, Lechowi Wałęsie uwierzyłem, i nic tego nie zmieni. Ten drugi ….. „chroń mnie Panie od nienawiści”
Roman Mrozek
Służba Porządkowa KOD Śląskie
Niniejszy artykuł jest prywatną opinią autora.