List otwarty do dziennikarzy mediów publicznych

List otwarty do dziennikarzy mediów publicznych

Niniejszy list kieruję przede wszystkim do dziennikarzy TVP przekazujących w minioną sobotę (27.02) informacje o przebiegu manifestacji KOD w Warszawie.

Szanowne Panie i Szanowni Panowie!

Zadaję Wam publicznie proste pytania: Czy nie jest Wam zwyczajnie wstyd tego co zrobiliście? Czy naprawdę jesteście w stanie patrzeć z uśmiechem na swoje odbicie w lustrze?                      Jedyne wytłumaczenie Waszej postawy, które byłbym w stanie jakoś, choć z trudem, zrozumieć to bezwarunkowa i bezrefleksyjna wiara w mądrość i wiedzę ludzi, którzy kazali Wam przekazywać nierzetelne zdjęcia i niekompletne informacje o liczebności i przebiegu sobotniej manifestacji KODu w Warszawie i przebijać je co chwila TW Bolkiem. Zakładając jednak, że poziom świadomości obywatelskiej i wykształcenie jakie posiadacie są wystarczająco wysokie jak na ludzi mediów przystało, stwierdzić należy z przykrością, że Wasze działania były świadome i przekazywaliście rodakom fałszywy obraz rzeczywistości z premedytacją.

Czy rzeczywiście są Wam obce takie pojęcia jak etyka dziennikarska, zwykła przyzwoitość, honor i poczucie godności? Czy utrata tego wszystkiego w oczach współobywateli jest dla Was warta tego worka srebrników?Pamiętajcie – władza prędzej czy później przemija. Każda władza! Czy zastanowiliście się co Wy będziecie potem robić? Czy i gdzie znajdziecie jakiekolwiek miejsce pracy w dotychczasowym zawodzie?

Macie zasadniczo tylko dwa wyjścia.

Pierwsze tkwić w zawodowym „grzechu” wykonując każde świństwo, jakiego od Was oczekuje władza i z góry wziąć na siebie ciężar konsekwencji jakie prędzej czy później poniesiecie i zawczasu przygotowywać się do zmiany zawodu. Drugie wyjście to okazać się przyzwoitym człowiekiem i stanąć po jasnej stronie mocy, razem z dziesiątkami tysięcy ludzi, którzy jednoznacznie wyrazili swoją niezgodę na poczynania władzy, wybranej zresztą przez niecałe 20% ogółu wyborców.

Powiecie: mamy rodziny, kredyty do spłacenia, zobowiązania, boimy się utraty pracy. Taką argumentację można od biedy zrozumieć. Idąc zatem tym tropem – niech każdy z Was zada sobie proste pytania: Jaką nieuczciwość jestem jeszcze skłonny wykonać za pieniądze, jak daleko jestem gotów zbrukać swoje nazwisko dla kasy? Pracę można zmienić – nazwisko znacznie trudniej. Za cztery lata ani nawet za osiem lat świat się nie skończy i trzeba będzie żyć dalej. Jesteście pewni, że będziecie w stanie? Gdyby wszyscy Wasi poprzednicy 35 lat temu robili to co Wy dzisiaj, to w dalszym ciągu żylibyśmy w głębokim PRL-u z rosyjskimi bazami wojskowymi, cenzurą państwową i wszechobecną służbą bezpieczeństwa.

No chyba, że o taką Polskę Wam chodzi? Ale powiedzcie to wtedy otwartym tekstem.

Janusz Muzyczyszyn 

Powyższy list wyraża osobiste poglądy jego autora