Podatek od złudzeń

Na początku lutego Ministerstwo Finansów opublikowało projekt ustawy o podatku od sprzedaży detalicznej, czyli tak zwanego „podatku od hipermarketów”. W nieco ponad tydzień po tym przedstawiciele polskiego handlu, którego interesów projektowany podatek miał w założeniu bronić, zorganizowali w Warszawie demonstrację pod hasłem: „POGRZEB POLSKIEGO HANDLU”. W nadchodzącym tygodniu Ministerstwo ma przedstawić nowy projekt podatku, który powstał w odpowiedzi na te protesty. Okaże się wtedy czy postulaty handlowców zostały uwzględnione, czy też może muszą się szykować na stypę po pogrzebie…

Pomysłodawcą podatku był obecny Minister Finansów, Paweł Szałamacha, firmujący ten projekt już od dobrych kilku lat. Cele nowej formy opodatkowania miały być dwojakie – po pierwsze, wsparcie rodzimego handlu, a po drugie, przymuszenie zagranicznych wielkich graczy do zapłaty większych podatków w Polsce.
Projekt z 2 lutego zakładał opodatkowanie na podstawie wysokości osiąganego w danym miesiącu obrotu i przewidywał dwie stawki – 0,7% do wysokości 300 mln zł (włącznie) oraz wyższą stawkę 1,3% od każdej kwoty przekraczającej 300 mln. Stawki te miały podlegać jednak podwyższeniu (odpowiednio do 1,3% i 1,9%) w odniesieniu do obrotów osiąganych w soboty i w niedziele. Z „karnego” opodatkowania wyższą stawką w soboty Ministerstwo zamierza się wycofać – jednak o karze za niedzielny handel mówi tylko: „pomyślimy, zobaczymy…”.

foto: Wojciech Pacewicz PAP
foto: Wojciech Pacewicz PAP

W oparach absurdu

Pomijając już niezręczności redakcyjne i nieścisłości zaprojektowanych przepisów – które zostały mocno skrytykowane w uwagach zgłoszonych przez Rządowe Centrum Legislacji – projekt ustawy zawierał także „kapitalny żart” w postaci obowiązku wpłacania przez polskie firmy kurierskie ryczałtu w wysokości 40 zł od transakcji zagranicznych firm sprzedających towary do Polski, jeśli te nie przekazałyby kurierowi zaświadczenia o uiszczeniu polskiego podatku…

Nic dziwnego zatem, że na stronach RCL (link poniżej) trudno było znaleźć opinię przychylną dla projektu. Jedynie Minister Rolnictwa uznał, że projekt nie jest jeszcze wystarczająco kuriozalny i postanowił dorzucić pomysł obniżenia stawki podatku, gdy odległość między producentem a finalnym sprzedawcą nie przekroczyłaby 50 km – miałoby to promować produkty lokalne… Jednak, kto miałby badać te odległości, Minister już nie wskazał.

Czas nie czeka na Ministra

W uzasadnieniu do projektu Ministerstwo Finansów przewidywało, że wysokość wpływów z podatku od hipermarketów osiągnie w tym roku około 2 mld zł. Było to jednak jeszcze przed wycofaniem się z części pomysłów i obiecaniem zwiększenia kwoty wolnej od podatku. Co jednak ważniejsze – było to prawie miesiąc temu. Z uwagi na protesty, a także wewnętrzną krytykę w ramach uzgodnień między ministerstwami, projekt podatku nie trafił jeszcze na niesławną „przyspieszoną taśmę produkcyjną”, a sama ustawa wejdzie w życie ze sporym opóźnieniem. Trudno w tej sytuacji oczekiwać, żeby planowany dochód utrzymał się w wysokości 2 mld zł. Jest to spory cios – zważywszy, że w uzasadnieniu do projektu wyraźnie wskazano, że pieniądze uzyskane z tego podatku będą przeznaczone na realizację flagowego programu „500+”. Cały program ma w tym roku pochłonąć aż 17 mld zł, więc z punktu widzenia rządu – mówiąc bez ogródek – „każdy grosz się liczy”.

Po zapowiedzianym odpuszczeniu podatku polskim handlowcom, aby zebrać planowaną kwotę, Minister Szałamacha musiałby opodatkować pozostałe w jego sieci „grube ryby” wyjątkowo wysokimi stawkami, a na to może nie pozwolić Komisja Europejska, która z podobnymi zakusami władzy rozprawiała się już skutecznie w Hiszpanii i na Węgrzech. W tym miejscu warto zaznaczyć, że podatki, podobne do zamierzonego przez polskiego Ministra, funkcjonują z powodzeniem w kilku krajach unijnych, w tym w Hiszpanii i na Węgrzech (choć, oczywiście, nie w tak agresywnym wydaniu). Może byłoby lepiej wzorować się na tych umiarkowanych rozwiązaniach? Czy Ministerstwo ochłonie nieco w rewolucyjnym zapale? – Okaże się już niebawem.

Na kolanach? Może i nie, ale z pewnością na kolanie…

Rząd Prawa i Sprawiedliwości kulom się nie kłania i przed nikim nie pada na kolana, ale nie przeszkadza mu to pisać ustaw na kolanach. O planach wprowadzenia podatku od hipermarketów słychać było już od dawna. Czemu Paweł Szałamacha postanowił zabrać się za szkicowanie projektu dopiero po objęciu ministerialnej teki? – Nie wiadomo Może bał się zapeszyć… Jedno jest pewne: kosztowało to wiele zdrowia polskich handlowców.

Naprawdę pięknie jest, kiedy rządzący wysłuchują protestów obywateli, nadstawiają ucha na ich wołania i poprawiają projektowane przez siebie prawo zgodnie z ich wolą. I za to należą się rządowi brawa. Jednak może byłoby lepiej, gdyby następnym razem wysłuchano tych głosów zanim przystąpi się do pisania paragrafów na ślepo.

Konsultacje społeczne, debata publiczna, obowiązek przekonywania obywateli do stanowionego prawa – wszystkie te instrumenty demokratycznego państwa zdają się być za ciasnym gorsetem dla polityków Prawa i Sprawiedliwości. Nie da się jednak bezkarnie zamykać oczu na podstawowe prawa obywateli – Ministrowi Finansów przyszło zapłacić słony podatek od złudzeń tego rodzaju. Nastawił wrogo do rządu tę część polskich przedsiębiorców, która zdawała się być naturalnym sprzymierzeńcem proponowanego podatku i której interesów miał on bronić.

Co dalej?

Już w tym tygodniu ujrzymy nową odsłonę podatku od sprzedaży detalicznej. Jak będzie on wyglądał i ile z fantazyjnych pomysłów Ministerstwa w nim zostanie? – To się okaże. Mam tylko nadzieję, że nie zmusi on polskich przedsiębiorców do kupowania następnych wieńców pogrzebowych.

Tomasz Tarmas

Powyższy tekst stanowi wyraz prywatnych poglądów Autora.

Link do strony Rządowego Centrum Legislacji, na którym możecie śledzić postępy prac nad projektem: https://legislacja.rcl.gov.pl/projekt/12281601