W sprawie sondaży
Do napisania tego tekstu zainspirował mnie post jednej z koleżanek umieszczony kilka dni temu na facebookowej stronie KOD_KATOWICE. Niech więc będzie moją dla niej odpowiedzią, moim komentarzem, a szerzej, moimi „socjologicznymi” przemyśleniami nad znaczeniem tak zwanych sondaży opinii.
Chodzi o wyniki sondażu CBOS, wg. którego prezydent Duda cieszy się poparciem 57% Polaków. Autorka jednocześnie zauważa, że „politykiem, któremu nie ufa ponad połowa pytanych jest Kaczyński. Równocześnie największym zaufaniem cieszą się osoby ślepo wykonujące jego polecenia”.
Autorka posta z wyraźną irytacją pyta czy takie wyniki są w ogóle możliwe i z czego wynikają, co jest ich przyczyną?
Po pierwsze — to, tak, oczywiście informacje takie powodują złość, tym razem nie na Andrzeja Dudę i nie na Kaczyńskiego, tylko na „społeczeństwo”, na którym pół roku rządów PiS nie zrobiło wystarczającego wrażenia by się od tego rządu całkowicie odwrócić plecami.
Ale ochłonąwszy z emocji (nie ochłonąłem, ale spróbuję je na chwilę przełączyć na „off”) podzielę się z czytelnikami kilkoma swoimi przemyśleniami, niestety niezbyt krzepiącymi.
Zaznaczam, nie jestem socjologiem, dlatego z góry przepraszam wszystkich obeznanych z metodyką badań socjologicznych za „amatorszczyznę” mojej analizy.
Punkt pierwszy; na jakie pytanie odpowiada ten sondaż? Ano, ilu z „nas” ufa Andrzejowi Dudzie. Tak zdaje się brzmiało pytanie. Zapewne szerzej, gdyby zadać pytanie „czy ufa Pan/Pani PIS” odsetek odpowiedzi „TAK” byłby podobny.
Niedawno opublikowano też wyniki sondażu kto dziś wygrałby hipotetyczne powtórzone wybory prezydenckie, i okazało się, że tym razem przewaga Dudy nad byłym prezydentem Komorowskim wyniosła by 20%.
No, a gdyby hipotetycznym konkurentem PAD uczynić premiera Mazowieckiego, jaki byłby wynik? Ok, zostawmy.
Idźmy dalej. Inny z aktualnych sondaży, którym wielu z nas bardzo się ekscytowało mówił, że KOD cieszy się poparciem ponad 50% społeczeństwa. No to jak? Ufam i PAD — i popieram KOD?
Dobrze, cofnijmy się do jesieni ub. roku, gdzie partia Nowoczesna dostała się do Sejmu z poparciem <10% głosujących, by w krótkim czasie zyskać popularność przewyższającą nawet PO.
Wybaczcie, ale to wszystko pozbawione jest większego sensu, i jedyna wiedza jaka dla mnie z tego wynika, to, że „społeczeństwo” pozbawione jest elementarnej „wiedzy o społeczeństwie” (WOS), świadomości historycznej, politycznej, ekonomicznej, a nie waham się stwierdzić, że także poglądów politycznych. Żachniecie się? „Społeczeństwo” się żachnie? Otóż „Szanowny Zapytany przez CBOS” wydaje ci się, że masz poglądy. To nie są poglądy, to zapisany w Twej podświadomości/świadomości przez zręcznych specjalistów od PR-u i marketingu politycznego i socjotechniki algorytm postępowania i odpowiadania na zadawane pytania na potrzeby wyborów samorządowych/parlamentarnych/europejskich oraz ankiet i badań opinii publicznej.
I proszę „Szanowny Zapytany przez CBOS” nie oburzać się na mnie, bo nie ma w tym co piszę krztyny pogardy ani lekceważenia Ciebie, no może nieco ironii. Nie ma też wyniosłości, ani nic z tych rzeczy. Po prostu, nie każdy ma czas, możliwości, chęci, ambicje, potrzebę itp. głębszego wnikania w istotę i przebieg tego co dzieje się wokół nas. Mam prawo wypowiadać się, bo nie opuściłem (o ile mnie pamięć nie myli), żadnych z wyborów jakie odbywały się w Polsce od 1989 roku. I zgadzam się, że uczestnictwo w nich jest powinnością obywatela, ale… zawsze jest „ale”.
Dochodzimy tu do pułapki jaką inherentnie ma w sobie demokracja. Bo wbrew temu co czasem słyszę od zwolenników obecnego rządu, to, że „możemy se” podemonstrować — jeszcze o demokracji nie świadczy.
Możemy też brać udział w wyborach. A jakie musimy spełnić warunki, żeby móc w nich wziąć udział? Bardzo niewiele; wystarczy mieć 18 lat i nie być praw publicznych pozbawionym, no i oczywiście mieć polskie obywatelstwo, choć warunku zamieszkania w Polsce nie ma wcale. Można od 70 lat nie postawić stopy na tej ziemi i całą swą wiedzę oprzeć na przekazie TV Polonia oraz info z „Jackowo Parish Herald News” zwanego inaczej „Jackowskim Kuryerem Parafyalnym”. Tytuł oczywiście zmyśliłem. Przepraszam Was mieszkańcy Chicago, ale ludzie, nie odważyłbym się głosować na prezydenta ani USA, ani Belgii, choć w obu krajach spędziłem wiele czasu i znam zarówno angielski i francuski, ale nic o tym co się tam dzieje nie wiem!!!
OK, ale nie w tym jest problem. Problem tkwi w świadomości mieszkańców Polski.
Bowiem sens pytania o to jakiemu politykowi ufam jest żaden. Odpowiedź na to pytanie, a już w szczególności odpowiedź na pytanie ufasz panu/pani X – odpowiedz TAK lub NIE niesie ze sobą minimalną wartość poznawczą.
Uzupełnijmy to pytanie o drugie; „wymień proszę nazwiska szefów partii obecnych w polskim parlamencie, jednego przynajmniej z obecnych marszałków sejmu RP, oraz ministrów Skarbu, Sprawiedliwości i Zdrowia”.
Albo kolejne: „uzasadnij swoją odpowiedź na pytanie główne”. Oh, la la la, ale mi wbiłeś klina. OK, OK, wiem, pytanie otwarte, trudne. Zatem ufasz bo: a) ma miłą powierzchowność i dobrze mu z oczu patrzy, b) jego publiczne wypowiedzi wskazują na jego prawdomówność, c) jak dotąd spełnił wszystkie swoje obietnice złożone w kampanii wyborczej, d) jest człowiekiem odważnym, politykiem niezależnym, przestrzega prawa, cieszy się poważaniem i szacunkiem autorytetów, e) ma miłą żonę/męża, f) chodzi do kościoła to na pewno musi być dobrym człowiekiem, g) udziela się w mediach społecznościowych, followuje zwykłych obywateli/elki na TT, to na pewno jest nowoczesnym i fajnym gościem.
Albo… nie ufasz bo: a) jako polityk powinien być osobą bez skazy, a on/ona wielokrotnie w swych czynach i wypowiedziach budził co najmniej kontrowersje, b) w żywe oczy łamie prawo lekceważąc Konstytucję, c) winien zachowywać bezstronność, gdy on/ona tymczasem jawnie opowiada się po stronie jednej z sił politycznych ignorując większość obywateli, d) w swej służbie Ojczyźnie wykazuje się brakiem kompetencji wymaganych od osoby na takim stanowisku.
W roku ubiegłym prócz referendum 6 września planowano kolejne (nie doszło do skutku), w którym jednym z pytań miało być czy jesteś za obniżeniem wieku emerytalnego. No — pomyślmy tylko chwilę jak mało sensowne jest takie pytanie? Nie trzeba wiele wiedzy o społeczeństwie by wiedzieć, nie domyślać się, ale wiedzieć, że wynik jest przesądzony na korzyść odpowiedzi na TAK. Nie ma więc sensu wydawać milionów złotych by organizować takie pokazówki. Chyba, że znowu uzupełnimy pytanie referendalne o kolejne, np. takie: „jeżeli Twoja odpowiedź brzmi TAK, to a) czy zdajesz sobie sprawę i wyrażasz zgodę na zmniejszenie Twojego świadczenia emerytalnego stosownie do liczby przepracowanych lat? b) czy rozumiesz, że utrzymanie podobnej wysokości świadczenia emerytalnego pomimo obniżenia wieku emerytalnego wymaga zwiększenia długu publicznego, czego koszty obciążą kolejne pokolenia?
To takie proste: nie wymaga, żadnej wielkiej wiedzy ekonomicznej, ale przekonany jestem, że i tej społeczeństwu brakuje i nawet te pytania uzupełniające nie wpłynęłyby wiele na wyniki.
Pozbieraliśmy już podpisy pod obywatelskim projektem ustawy o TK, zróbmy teraz sondaż i zadajmy pytanie czy popierasz TK. Znowu pytanie bez sensu, w szczególności wszak odpowiedź NIE, winna zostać uzupełniona o dodatkowe pytanie DLACZEGO, a jeżeli otwarte ma być za trudne, to dodajmy kolejne, np. takie; a) czy znasz kompetencje TK? b) czy zwykły obywatel może kierować skargę do TK? c) czy zdajesz sobie sprawę, że zgodnie z tzw. Ustawą Naprawczą z grudnia 2015, składając skargę do TK teraz nie masz szans na jej rozpatrzenie w ciągu najbliższych kilku lat d) czy TK wydaje wyroki (wg. Konstytucji), czy opinie (wg. Ministra Sprawiedliwości)? e) czy od wyroku TK można się odwołać? …. Itd., tych pytań można by zadać jeszcze z dziesięć.
Bo problem — moi drodzy — jest w tym, że chcielibyśmy demokracji, tylko nie jesteśmy w stanie świadomie z jej zalet korzystać. Wystarczy mieć 18 lat by uczestniczyć w wyborach, wystarczy mieć 21 lat, by kandydować na posła RP lub 30 na senatora, wystarczy mieć 35 lat i cieszyć się poparciem jakiejś siły politycznej, by kandydować w wyborach na Prezydenta RP. Tylko tyle!!! Tak niewiele! Żadnej matury, żadnej szóstki z WOS-u, nic.
Z całym szacunkiem trzeba znacznie więcej warunków spełnić, by zostać operatorem wózka widłowego, o takich zawodach jak kontroler ruchu lotniczego, radca prawny, farmaceuta nie wspominając, by wymienić tylko te trzy.
OK, OK, zatrzymam się, nie idę dalej bo zostanę oskarżony o „korwinizm”. Ale tu chodzi o podstawy. Denerwujemy się wynikami sondaży, ale nie bierzemy pod uwagę jak nikła świadomość znaczenia zadanego pytania i wartości udzielonej odpowiedzi za nimi się kryje. Jak źdźbła na wietrze, tak chwieją się „poglądy” wyborców, respondentów (przy okazji, ciekawe ilu respondentów wie co znaczy słowo „respondent”).
A tak sobie porozmyślałem.
Podobnie i z moich rozmyślań niewiele wynika poza pilną potrzebą albo
a) zmiany prawodawstwa i uzależnienia przyznania biernego prawa wyborczego od zdania egzaminu na wyborcę, albo
b) edukacji, edukacji i jeszcze raz edukacji społeczeństwa, by z choć odrobinkę większą świadomością podchodziło do swoich decyzji, które wszak niosą za sobą konsekwencje społeczne i ekonomiczne, za które płacić przyjdzie czasem nawet przyszłym pokoleniom.
Roman Mrozek