Dziewiętnasty Południk

Czy naprawdę musi u nas dojść np. do „kryształowej nocy” aby społeczeństwo obudziło się i wreszcie zaczęło egzekwować swoje obywatelskie prawa i „wysłało na księżyc” wszelkiej maści nieudaczników politycznych zdolnych wyłącznie do burzenia?

Tytuł tego postu nie jest przypadkowy. Im dłużej obserwuję aktualną scenę polityczną w Polsce i im częściej czytam lub słyszę o coraz bardziej bandyckich działaniach zwolenników tzw. „dobrej zmiany”, tym wyraźniej przypomina mi się treść pokazywanej dawno temu w telewizji sztuki teatralnej pod tytułem „Dziewiętnasty południk” w reżyserii Juliusza Machulskiego. Fabuła sztuki jest opisana tutaj.

W sztuce tej pokazany jest obraz Polski, w której zwalczają się nawzajem brutalnymi metodami poszczególne frakcje polityczne, nie stroniąc nawet od przestępstw, do władzy dochodzą męty zblatowane z przestępcami, ludzie nie mający zielonego pojęcia o kierowaniu państwem ani o polityce zagranicznej, efektem czego jest kolejny rozbiór Polski przy międzynarodowej aprobacie.

Uważny obserwator zauważy zbyt wiele analogii pomiędzy sztuką sprzed wielu lat a aktualną sytuacją społeczną i polityczną w kraju.

Słyszymy oto, że w wielu miastach dochodziło do ciężkich pobić ludzi tylko dlatego, że nieco różnili się mową lub wyglądem od bijących ich bandytów. Nie dalej jak wczoraj podano informację o pobiciu w tramwaju przez jakiegoś domorosłego „obrońcę ojczyzny” profesora UW tylko dlatego, że ów profesor rozmawiał ze swoim towarzyszem podróży po niemiecku. Oto według miłościwie nam panującej partii marsze paradne ONR i MW, na których młodzi wielbiciele władzy gromadnie „zamawiają pięć piw”, są „cacy”, a legalne manifestacje Komitetu Obrony Demokracji są „be”. W porządku jest uniewinnianie przez Prezydenta państwa człowieka jeszcze nie skazanego prawomocnym wyrokiem czy nie przyjmowanie wbrew prawu przysięgi od prawidłowo mianowanych sędziów Trybunału Konstytucyjnego. W porządku jest też publikowanie lub nie – zależnie od widzimisię urzędniczki – wyroków tegoż Trybunału.

Nie minęło jeszcze 100 lat od odzyskania przez Polskę niepodległości po 123 latach zaborów a znowu widać po raz kolejny w historii, że znacząca część elit politycznych zmierza –świadomie lub nie (zamiar nie jest tu istotny) – do pogrążenia kraju w chaosie a wręcz do jego upadku.

Dlaczego tak się dzieje?

Trudne pytanie a i odpowiedź niełatwa. Widzę kilka głównych przyczyn, charakteryzujących wszystkich obecnych graczy na polskiej scenie politycznej:

  1. brak rzetelnych, uczciwych, kompetentnych ludzi, zdolnych do wypracowania i wdrożenia programu harmonijnego rozwoju kraju przy spodziewanym sprzeciwie konkurentów i części społeczeństwa. Ja przynajmniej nie zauważyłem nikogo takiego;
  2. brak znaczącej siły politycznej, która zechciałaby przedstawić taki rzetelny program, przekonać do niego ogół społeczeństwa a następnie go wdrożyć;
  3. brak we wszystkich partiach politycznych zdolności do wypracowywania i przestrzegania uzgodnionych kompromisów, bez których nie da się skutecznie rządzić państwem;
  4. powszechny nepotyzm we wszystkich środowiskach politycznych; różnica między nimi polega tylko na tym, ze jedni zagarniają więcej od drugich;
  5. powtarzające się już od wielu kadencji zjawisko gry na przeczekanie, na odwlekanie trudnych decyzji do następnej kadencji, stosowanej przez wszystkie siły polityczne obecne w Sejmie, zarówno rządzące jak i opozycyjne i to niezależnie od roli, jaką w danym momencie pełniły;
  6. ostatnie i najbardziej bolesne to całkowity brak zainteresowania losami państwa i społeczeństwa przez dominującą większość współobywateli. Problem tym poważniejszy, że każdej kolejnej władzy od 27 lat nie zależało i nie zależy na budowie społeczeństwa obywatelskiego. Marna władza nie lubi, gdy patrzy się jej na palce. A jak mawia pewien pan „Ciemny lud wszystko kupi”, więc władza wkłada temu ciemnemu ludowi do łbów „opowieści z mchu i paproci” i robi swoje.

To wszystko sprawia, że sytuacja w Polsce zaczyna mi coraz bardziej przypominać sytuację w Niemczech na początku lat trzydziestych ubiegłego wieku. Elita państwa zacierała wtedy ręce, że znalazł się taki jeden, który złapie naród za pysk, a „ciemny lud” uwierzył w czarno-białą wizję państwa i świata głoszoną przez wodza, a co było dalej wszyscy wiemy.

Dzisiejsi rządzący nie chcą pamiętać o tym, że przedwojenni idole dzisiejszych „hajlujących” polskich narodowców popierali idee tego wodza, o którym mowa wyżej, że ów wódz był znamienitym gościem na pogrzebie marszałka Piłsudskiego.

Czy naprawdę musi u nas dojść np. do „kryształowej nocy” aby społeczeństwo obudziło się i wreszcie zaczęło egzekwować swoje obywatelskie prawa i „wysłało na księżyc” wszelkiej maści nieudaczników politycznych zdolnych wyłącznie do burzenia?

Wiem – będzie nas wszystkich bolało, bo bardzo prędko każdy, nawet najtwardszy zwolennik obecnej władzy, zobaczy i odczuje na swojej kieszeni, że „z niczego nie ma nic” i trzeba będzie spłacać kredyty zaciągnięte na realizacje obietnic bez pokrycia, takich jak 500+, wcześniejsze emerytury i co tam jeszcze w międzyczasie wymyślą. Ekonomia jest prosta: pożyczyłeś – musisz oddać. Pamiętajmy zdanie wypowiedziane kiedyś przez Margaret Thatcher: „Jeśli rząd mówi, że komuś da – to znaczy, że zabierze tobie. Bo rząd nie ma żadnych swoich pieniędzy”.

Jeśli drogi czytelniku dalej się nie zgadzasz z moim zdaniem obejrzyj koniecznie „Dziewiętnasty południk”. Jeszcze niedawno był dostępny m.in. na Youtube. Po dokładnym obejrzeniu wróć proszę do lektury tego tekstu.

Janusz Muzyczyszyn