Gwałt w imię dobra narodu

Kochać ludzka rzecz… takoż samo nienawidzić… i przetacza się ta miłość przez dzieje, i przeplata z wrogością od zarania istnienia naszego gatunku, który pewnie dawno już przestałby istnieć, bo niejednokrotnie właśnie w imię miłości nawzajem byśmy się pozabijali.

   Na szczęście społeczeństwo wykształciło w sobie zasady współżycia społecznego, które pozwoliły nam dotrwać do czasów bardziej ucywilizowanych, póki nie ukonstytuowano podstawowych norm regulujących ustrój polityczny i społeczno-gospodarczy państwa oraz praw i wolności obywateli, a także relacji pomiędzy obywatelami a państwem, czyli ustawy zasadniczej.

   Już starożytni wiedzieli, że jeśli chcemy być ludźmi wolnymi, to musimy zostać niewolnikami prawa, i ta zasada w moim przypadku jak dotąd się sprawdzała – szczęśliwie udało mi się nie skonfliktować z prawem a jednocześnie nie doświadczyłem żadnego stanu zniewolenia… Dopóki nie nastąpiła polityczna zmiana sternika, która już na samym wejściu okrzyknęła się dobrą, choć jedyne dobro jakie wniosła w moje życie, to poznanie wielu fantastycznych ludzi, których w innych okolicznościach pewnie nigdy nie spotkałbym na swojej drodze.

   Gdy wraz z polityczną zmianą kursu z proeuropejskiego na dryfowanie nie wiadomo dokąd… nastąpiło przewartościowywanie pojęć, przemalowywanie barw, przypisywanie słowom przeciwstawnych znaczeń, konstruowanie kiczowatych atrap oraz tandetnych parawanów przysłaniających prawdziwe intencje rządzących i przekłamujących rzeczywistość, mój świat stanął na głowie, a system wartości legł w gruzach, bo nagle okazało się, że to wcale nie prawo jest najważniejsze, ale dobro narodu. A co to takiego dobro narodu?… Kto będzie decydował, co dla narodu jest dobre, a co złe?… Czytając konstytucję, można napotkać w tekście dobro publiczne, dobro rodziny, dobro wspólne, dobro państwa, dobro ojczyzny, ale dobro narodu nie jest wymienione nigdzie, a już wcale jako wartość nadrzędna w stosunku do prawa.

   Brzmi to jak dobry żart, ale żartem bynajmniej nie jest, gdyż dewiza wyższości dobra narodu nad obowiązującym prawem już od ponad roku z powodzeniem wcielana jest w życie, przy czym dobro narodu utożsamiane jest z dobrem partii rządzącej. Czasami odnoszę wrażenie, że teleportowałem się na egzotyczną wyspę San Escobar, gdzie uniewinnia się niewinnych, naprawia nieuszkodzone, reformuje deformując, ochrania gwałcąc, a sprzątając rozsiewa bałagan, i gdzie przestają obowiązywać nie tylko prawa fizyki, ale również zdrowy rozsądek, nabyta wiedza i posiadane doświadczenie. Bardzo zbliżony stan dezorientacji i zagubienia towarzyszył mi w rzeczywistości komunistycznej, u progu wkraczania w dorosłe życie, jednak wtedy było mi łatwiej, gdyż byłem lżejszy o brak doświadczenia.

   Nie sądziłem, że historia zatoczy krąg, i że powrócę do punktu wyjścia. Owszem, mając w pamięci lata 2005-2007, a także wszystkie łgarstwa kampanii 2015 r. i ostateczny wynik wyborów pozwalający Kaczyńskiemu rządzić samodzielnie, miałem świadomość, że będzie to bardzo trudny czas dla Polski… Jednak poczynania rządzących przyćmiły wszystkie najczarniejsze scenariusze. Mimo wszystko nie spodziewałem się, że zbezczeszczą konstytucję i pogwałcą najświętsze prawa demokracji właśnie ci politycy, którzy prawo, sprawiedliwość oraz wszystkie bogoojczyźniane wartości uświęcone tradycją i historią nieśli na partyjnych sztandarach. A uczynili to w niebywale podstępny i wyrachowany sposób, wykorzystując ufność i nieświadomość naszej młodej demokracji, która nawet jeśli już powinna była spodziewać się napaści, to nie ze strony domownika, dopiero co ślubującego strzec i szanować jej nietykalność… Strażnik niestety okazał się zakamuflowanym oprychem usłużnie spełniającym wolę swojego pryncypała. Najpierw przebiegle uśpił jej czujność błyskotkami, a potem pod osłoną nocy zwabił do pałacu i brutalnie zgwałcił, nie zważając na dobiegające zewsząd głośne okrzyki jednoznacznie mówiące NIE.

   Dzisiaj już wiadomo czyje prawo i czyja sprawiedliwość powiewa na partyjnych sztandarach obozu rządzącego, choć równie dobrze mogłoby tam załopotać „Program partii programem narodu”, albo „Władza ludu dla ludu” i wydźwięk byłby mniej więcej podobny, gdyż wartości ideowe dumnie eksponowane do dnia ogłoszenia przez PKW zwycięstwa wyborczego PiS, albo się sprzeniewierzyły, albo spaliły ze wstydu, i wszelki ślad po nich zaginął.

   Choć sam nie miałem okazji tego doświadczyć, domyślam się, że istota władzy musi mieć w sobie coś narkotycznie upajającego, że tak szybko odrywa rządzących od rzeczywistości… chociaż ci obecni już na długo przed posadzeniem tyłków w rządowych tronach potrafili odlatywać w kosmos, lewitując w oparach absurdu na uciechę i pośmiewisko całego świata. I nigdy jej dość!… Nie wystarcza uczynienie z mediów publicznych partyjnej tuby propagandowej, a z prokuratury i policji partyjnego narzędzia represji, rozmontowanie służby cywilnej, poobsadzanie partyjnymi kolesiami kluczowych stanowisk w spółkach z udziałem Skarbu Państwa, sparaliżowanie Trybunału Konstytucyjnego, spacyfikowanie armii… trzeba jeszcze podporządkować sobie władzę sądowniczą!… Przecież nie może być tak, żeby w sądach powszechnych zapadały wyroki dla nas niekorzystne… bo cytując klasyka – sąd sądem, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie!

  Zgwałcili raz, więc tym bardziej nie będą mieli skrupułów uczynić to ponownie… bo upokorzona demokracja wciąż w pourazowym szoku, a naoczni świadkowie sprawiają wrażenie jakby nie rozumieli co jest grane, albo nie wiedzieli jak się zachować. Zresztą gwałciciele demokracji teraz nawet nie mają dobrego dla siebie wyjścia, toteż będą brnąć dalej by uniknąć odpowiedzialności karnej, i w marszu po władzę absolutną nie ustaną, dopóki nie zderzą się z masowym i zdecydowanym oporem społecznym, lub z niekorzystnym dla naszego państwa rozwojem sytuacji międzynarodowej – tylko że wtedy przegramy wszyscy, zarówno rządzący jak i obywatele… i będziemy mogli walczyć o utraconą niepodległość od nowa.

   Pośle Kaczyński!… Jesteś przyczyną oraz motorem zbiorowego gwałtu dokonywanego na polskiej demokracji, i musisz mieć świadomość, że jego skutki dosięgną również ciebie, bo czyn ten nie pozostanie bezkarny. Z konstytucyjnych organów państwa uczyniłeś papierowe wydmuszki, a z prezydenta, premiera, marszałków sejmu i senatu, bezwolnych klakierów bezwstydnie podporządkowanych twojej woli i gotowych na każde skinienie, ale Polska to nie żaden teatr lalek, ani twój prywatny folwark, w którym limuzynami kupionymi za nasze podatki, z kohortą swoich sługusów, od Torunia po Wawel, możesz rozjeżdżać wszystko i wszystkich nieopatrznie pojawiających się na twojej drodze. Dla mnie słowa znaczą, to co znaczą, a prawda leży tam gdzie leży, i nie przebiera się w żadne pół-, ani post-prawdy, dlatego NIE dla demontażu konstytucyjnej zasady trójpodziału władzy, znaczy NIE dla zamachiwania się na niezależność sądów i niezawisłość sędziowską, i po trzykroć NIE dla katastrofalnej polityki zagranicznej, marginalizującej naszą pozycję w UE oraz wyprowadzania naszego kraju z zachodnioeuropejskiej kultury prawnej!

   Człowieku Wolności! – Naród, na imię którego się powołujesz, i dla dobra którego łamiesz konstytucję, rozdeptujesz praworządność, wolność i prawa obywateli, oraz bezcześcisz nietykalne zdobycze naszej demokracji, wcześniej czy później się ocknie, i bez cienia wątpliwości za otrzymane dobro odpowiednio tobie podziękuje. Ja tobie dziękuję już dzisiaj, bo w moim życiu nie ma miejsca na nienawiść, pogardę, cynizm, hipokryzję i zgniłe wazeliniarstwo, dlatego w najbliższych wyborach parlamentarnych oddam głos wyłącznie na ugrupowanie, które na pierwszym miejscu zadeklaruje postawienie ciebie i twoich funkcjonariuszy partyjnych przed właściwym trybunałem, a także sprawiedliwy osąd wszystkich krzywd i całego zła wyrządzonego polskiemu państwu, jego obywatelom, oraz polskiej demokracji.

czekając na Hanię

Jan Pinkosz

Zabrze; dnia 20 lutego 2017 r.