KOD w obronie obwinionych nauczycielek

Na naszych oczach toczy się właśnie kuriozalne postępowanie: 10 nauczycielek staje przed komisją dyscyplinarną za zrobienie sobie w miejscu pracy zdjęcia w czarnym stroju. Za to przewinienie grozi im nagana z ostrzeżeniem, zwolnienie z pracy, a nawet wydalenie z zawodu nauczyciela.

Brzmi jak streszczenie fragmentu powieści Orwella albo doniesienia Amnesty International z dalekich totalitarnych krajów? Ta historia jednak dzieje się zdecydowanie bliżej. Europa, Polska, Katowice, Zabrze. Komisja Dyscyplinarna dla Nauczycieli przy Wojewodzie Śląskim. Kobietom zarzuca się uchybienie godności zawodu nauczyciela i publiczne manifestowanie swoich poglądów.

Co tak naprawdę się wydarzyło?

3 października cała Polska żyje jednym tematem: strajk kobiet. W wielu miastach odbywają się protesty przeciwko planowanemu zaostrzeniu ustawy aborcyjnej. Zdjęcia pań z czarnymi parasolkami obiegają nie tylko krajowe media, ale i docierają na inne kontynenty. Kobiety, które nie tego dnia mają możliwości uczestniczenia w protestach, na znak solidarności zakładają do pracy czarne stroje.

Tak było i w tym wypadku. Nauczycielki i pracownice Zespołu Szkół Specjalnych w Zabrzu przyszły do pracy ubrane na czarno i podczas przerwy, gdy uczniowie byli pod opieką innych nauczycieli, zrobiły sobie zdjęcie grupowe, które jedna z pań opublikowała na swoim profilu facebookowym. Potem uczynny kolega (członek nauczycielskiej Solidarności i syn jej przewodniczącego w Zabrzu) kopiuje zdjęcie i wrzuca do sieci z oburzającymi komentarzami, a następnie uprzejmie donosi do kuratorium, że nauczycielki pozostawiły dzieci bez opieki (bezpodstawność zarzutu potwierdziła później kontrola kuratoryjna).

Reakcja

Kuratorium w grudniu wszczyna postępowanie wyjaśniające. Sprawa nauczycielek w styczniu zostaje skierowana do Komisji Dyscyplinarnej przy Wojewodzie. O ich historii zaczyna się robić głośno na internetowych forach. Ktoś umieszcza post w grupie KODu, oznaczając w nim KODową prawniczkę, Natalię Klimę-Piotrowską. Ta wraz z mężem, Bartłomiejem Piotrowskim, także prawnikiem-koderem, deklaruje chęć pomocy i reprezentowania obwinionych pro bono. Chwilę później dołącza do nich Jarosław Pawłowski. Dalej wszystko toczy się szybko. Ktoś pyta, czy może przekazać nauczycielkom numery telefonu do adwokatów, dochodzi do spotkania. W sprawę włączają się też aktywistki Ogólnopolskiego Strajku Kobiet i śląskich Niezłomnych. 8 z 10 nauczycielek decyduje się na powierzenie sprawy KODowemu teamowi, który żartobliwie określa się mianem Trojga Muszkieterów.

Bartłomiej Piotrowski tak komentuje całą sprawę: „To jest próba zastraszenia nauczyciela, by więcej na protest nie poszedł. Protest, który się nie podoba obecnej władzy. Jeżeli pójdzie 11 listopada w marszu, który organizuje władza, postepowania dyscyplinarnego mieć nie będzie”. Nauczycielki też nie zamierzają się kajać: „Nie jesteśmy winne, gdybyśmy mogły zrobiłybyśmy dokładnie to samo”. W sprawie interweniuje też Rzecznik Praw Obywatelskich, który w wystąpieniu do Rzecznika Dyscyplinarnego zwraca uwagę, że „decyzja o wszczęciu postępowania dyscyplinarnego na podstawie Karty Nauczyciela … powinna uwzględniać konstytucyjne oraz międzynarodowoprawne gwarancje wolności wypowiedzi oraz swobody wyrażania poglądów”.

Konfrontacja

Rozprawa w sprawie pierwszej nauczycielki odbywa się 10 lutego. Nie można nazwać jej cichym wydarzeniem – pojawiają się na niej bowiem nie tylko osoby bezpośrednio zainteresowane, ale także członkowie partii opozycyjnych i organizacji społecznych, w tym KODu, zorganizowana jest konferencja prasowa. Wsparcie płynie różnymi kanałami i z różnych stron – na portalach społecznościowych aż roi się od wpisów podtrzymujących na duchu nauczycielki i prawników, dzwonią telefony a rzesze internautów śledzą transmisję na żywo. Pojawiają się liczne doniesienia w prasie i w telewizji. Podczas rozprawy nauczycielka nie przyznaje się do winy. Jej obrońca, Bartłomiej Piotrowski, argumentuje: „Nie ulega wątpliwości, że obwiniona ma konstytucyjne prawo do posiadania poglądów i ich prezentowania, również takich poglądów, które nie podobają się tej lub innej władzy… O słabości wniosku dyscyplinarnego świadczy fakt, że rzecznik nie zdołał w nim wskazać przepisu, który zakazywałby nauczycielowi posiadania i wyrażania swoich poglądów,
z prostej przyczyny, takiego przepisu nie ma w polskim ustawodawstwie”.

Pierwsza nauczycielka zostaje uniewinniona, podobnie zresztą dwie kolejne. Jednakże w uzasadnieniu orzeczenia komisja uzna zachowanie obwinionych za niestosowne.

Oddźwięk

W chwili pisania tego tekstu wynik rozgrywki wynosi 3:0 dla nauczycielek i reprezentujących ich kodowskich prawników. Niestety nie ma pewności, że dalsze orzeczenia będą podobne – składy zespołów orzekających będą bowiem różne. Pozostaje jednak mieć nadzieję, że komisja nie zejdzie z raz przyjętej drogi.

Interesujący jest także wydźwięk, jaki wydarzenia mają w środowisku nauczycielskim. Są szkoły, zwłaszcza gimnazja, gdzie sprawa jest tematem tabu: „Nastały czasy wdrażania reformy edukacji. Lada moment nastąpi redukcja etatów i zwolnienia. Sprawa postanowienia zarzutów wobec nauczycielek z Zabrza odbija się strachem w środowisku szkolnym. Większość milczy – nie poruszając tematu, bo każdy chce zachować pracę”. Nauczycielka innej komentuje: „My jesteśmy zbulwersowani takim potraktowaniem dziewczyn, ale tak naprawdę dyskutujemy o likwidacji naszego gimnazjum i utracie 40 etatów”. Trudno się dziwić takim reakcjom, gdy stawką jest utrzymanie zatrudnienia i bardzo niepewna przyszłość. Ale są też takie szkoły, w których nauczyciele, nawet ci będący zwolennikami „dobrej zmiany”, są zaskoczeni i oburzeni postawieniem zarzutów dziewczynom z Zabrza i z wypiekami na twarzy śledzą doniesienia z komisji: „Nie mogłam uwierzyć, że to w ogóle może mieć miejsce. To się w głowie nie mieści!” – komentuje polonistka, a anglistka dodaje „Jestem taka wkurzona, że w ogóle nie potrafię sobie znaleźć miejsca. Nie damy się zastraszyć! Teraz naprawdę trzeba wyjść na ulice.”

Jedno jest pewne. Wszyscy oddychają z ulgą na wieść o uniewinnieniu. A także mają świadomość, że walcząc o swoje poglądy, nie pozostaną sami. Że w razie potrzeby są organizacje, które zapewnią im pomoc i prawnicy KODu, którzy staną w ich obronie. I że dobrym słowem wesprą ich zwykli ludzie. Być może to doda im nowej siły, kiedy kolejny (lub pierwszy) raz będą chcieli symbolicznie okazać wsparcie bądź też zamanifestować swoje poglądy wychodząc na ulicę poza czasem pracy.

Ta sprawa to niekwestionowane zwycięstwo zdrowego rozsądku i demokratycznych zasad. To sukces nauczycielek i ich adwokatów ale także wszystkich zaangażowanych ludzi dobrej woli. Być może ich postawa paradoksalnie obudzi wiele osób a nauczycielom doda skrzydeł. Bo warto być przyzwoitym!

Anna Dziech