„Z taką Polską walczyłem” – wywiad z Jarosławem Hykiem

– Rzuciłem w pierwszą ciężarówkę, a dopiero następna mnie przejechała. To był akt rozpaczliwej obrony przed zomowcami – mówi Jarosław Hyk w rozmowie z Beatą Czumą

Dlaczego wyszedłeś na ulicę 31 sierpnia 1982 r. w środku stanu wojennego?

Jeszcze rok temu takie pytanie uznałbym za banalne i oklepane. Takie typowo gazetowe, a przecież to oczywiste.

Ja jestem „gazetowa”…

Żyliśmy wtedy w ponurym, siermiężnym i prymitywnym kraju bez perspektyw, pełnym absurdów. Telewizory zionęły prostą jak konstrukcja cepa, obłudną i kłamliwą propagandą. To sprowokowałoby nawet najbardziej pokornego i potulnego obywatela PRL, a ja bynajmniej do pokornych nie należałem. Był to wpływ krnąbrnych i zawadiackich lat PRL-owskiego dzieciństwa, które cechowała silna więź z koleżkami z podwórka, ze szkoły, z trzepaka. Ale też, a może przede wszystkim, wpływ ojca z jego AK-owską i syberyjską przeszłością. Jego radzieckiego tranzystora z audycjami Radia Wolna Europa, które rzęziło i skrzeczało 24 godziny na dobę. Dzisiaj jednak to pytanie przywołuje we mnie wspomnienia ze stanu wojennego w sposób szczególny.

Swoją dezaprobatę wyraziłeś wtedy rzucając kamieniami w ZOMO?

Nie, swoją dezaprobatę wobec władzy komunistycznej i wprowadzenia stanu wojennego wyraziłem uczestnictwem w demonstracji. Kamieniami zacząłem rzucać tak naprawdę ze strachu. Bo jak zaczęli do nas strzelać petardami łzawiącymi, to bałem się, że nie odróżnię huku petard od strzałów z ostrej amunicji. Żeby opanować strach, zacząłem odrzucać te petardy i rzucać kamieniami w zomowców. Nagle w tłumie zgubiłem swoich kolegów, zostałem sam.

Na filmach nie wyglądasz na strachliwego…

Nie wyobrażasz sobie, jak się czułem, trząsłem się ze strachu.

A jednak poszedłeś na ciężarówkę ZOMO. Stanąłeś sam przed nią i rzuciłeś w nią kamieniem. To widać na filmach. Potem Cię przejechała.

To nieprawda, rzuciłem w pierwszą, a dopiero następna mnie przejechała. To był akt rozpaczliwej obrony przed zomowcami.

Co dalej się stało?

Straciłem przytomność, a gdy się ocknąłem, zobaczyłem ludzi nade mną. Leżałem na ulicy. Zastanawiali się, czy mogą mnie podnieść, i wtedy próbowałem wstać Prosiłem, żeby mnie zabrali z ulicy. Wtedy dwóch mężczyzn mnie podniosło i zaczęli mnie nieść w stronę przychodni. Drogę do niej zagradzał kordon zomowców. Powiedzieli, że ukryją mnie w krzakach, a jak sytuacja się uspokoi, wrócą po mnie. Poprosiłem, żeby mnie nie zostawiali, bo krwawiłem i żeby mnie zanieśli do szpitala na Placu 1 Maja. Nieśli mnie, wlekli, próbowali zatrzymywać przejeżdżające samochody. Jak doszliśmy do Placu 1 Maja, zatrzymała się ciężarówka z robotnikami. Zawieźli mnie na pogotowie przy ul. Traugutta. Nie lubię o tym rozmawiać.

Byłeś działaczem Solidarności Walczącej we Wrocławiu. Takim, który jest zawsze na pierwszej linii frontu. Drukuje podziemną prasę, naraża się w bezpośrednim starciu z milicją na ulicy. Twój lider, Kornel Morawiecki brał udział w tych protestach?

Nie wiem, być może. Ja w tamtych czasach nie miałem okazji poznać osobiście Kornela Morawieckiego. Działaliśmy w warunkach konspiracji. Poznałem go po latach, już w wolnej Polsce. Pamiętam, że byłem mocno rozłożony przez grypę gdy zadzwonił do mnie w grudniu 2006 r. Poinformował, że prezydent Lech Kaczyński przyznał mi odznaczenie i w związku z tym zaprasza mnie na spektakl “Requiem pro pace”, który odbędzie się w Hali Stulecia we Wrocławiu z okazji 25 rocznicy stanu wojennego, gdzie prezydent będzie wręczał odznaczenia. To było dla mnie miłe zaskoczenie, bo i Kornel i prezydent Kaczyński nie mieli powodów by mnie szczególnie lubić. Kornel za to że byłem za Okrągłym Stołem. Prezydent Kaczyński za to, że kategorycznie odmówiłem udziału w jego spocie wyborczym tłumacząc, że popieram jego największego rywala Donalda Tuska. Uznałem więc, że prezydent Kaczyński to jednak gość z klasą i wbrew powszechnym opiniom żadna tam małostkowość nie wchodzi w rachubę. Wcisnąłem się w garnitur i pomimo ciężkiej grypy pognałem do Hali Stulecia. Tam jednak okazało się, że o żadnym odznaczeniu dla mnie nikt nie słyszał i na żadnej liście zaproszonych gości mnie nie ma.

Ja bym się poczuła, jakby ktoś dał mi w twarz… Po raz drugi Kornel Morawiecki zaprosił Cię na rozdanie orderów do Pałacu Prezydenckiego. Dostałeś go wreszcie?

W czerwcu 2007 r. Kornel znowu mnie powiadomił o przyznaniu mi odznaczenia przez prezydenta Kaczyńskiego, który chciałby mi go wręczyć podczas uroczystości 25-lecia Solidarności Walczącej, która ma się odbyć w Pałacu Prezydenckim w Warszawie. Przybyłem więc do Pałacu Prezydenckiego by znowu się dowiedzieć, że żadnego odznaczenia mi nie przyznano. Dzisiaj cieszę się z takiego obrotu sprawy chociaż wówczas czułem się upokorzony. Ostatecznie Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski przyznał mi prezydent Bronisław Komorowski i nie na wniosek Solidarności Walczącej, a z inicjatywy Stowarzyszenia Wolnego Słowa. I z tego odznaczenia mogę być naprawdę dumny. Wracając zaś do Kornela, to mój przypadek świadczy o jego niskiej pozycji w pisowskim świecie, w którym wbrew jego mniemaniu nie ma większego posłuchu, ani nie cieszy się tam szczególną estymą. Ot, zwykły frajer do wykorzystania. Sądzę, że właśnie tak go tam traktują, jak również jego syna Mateusza. A Kornel zapewne naiwnie żyje monumentalną i majestatyczną wizją przyszłości Mateusza jako następcy wodza narodu, prezesa naczelnika Jarosława Kaczyńskiego.

Czy kiedyś zaświeciło się Tobie czerwone światełko: mój idol, Kornel Morawiecki uniknął internowania, został zatrzymany dopiero w listopadzie 1987 roku i po kilku miesiącach deportowany do Wiednia?

Owszem, wątpliwości pojawiały się nieraz. Pierwszy raz chyba w 1985 r. gdy ukazało się nowe pismo SW pod debilnym tytułem “Walka”. No k… szkoda, że nie “Moja Walka” albo wprost “Mein Kampf” – komentowałem. Drugi raz w 1987 r., gdy otrzymałem do druku program Solidarności Walczącej. Uderzał mnie w nim ideowy infantylizm i gospodarczy socjalizm lansowany pod pojęciem solidaryzmu. Kolejny raz, gdy w 1990 r. Kornel zakładał Partię Wolności. Pal sześć tę nazwę, kojarzącą się z faszyzującą partią w Austrii o tej samej nazwie, ale forsowania agresywnej narracji antyokrągłostołowej już zdzierżyć nie mogłem. W Partię Wolności więc nie zaangażowałem się w ogóle, a moje drogi ze środowiskiem SW rozeszły się wtedy na dobre.

Jak się czujesz, Ty bohater Solidarności, kiedy łamana jest demokracja w Polsce, 27 lat po odzyskaniu wolności?

Jak w domu wariatów, w którym chamski, prymitywny i groźny jest personel, a jedynie pensjonariusze wykazują ludzkie odruchy. Obrazek żywcem wzięty z “Lotu nad kukułczym gniazdem”. Brakuje tylko Jacka Nicholsona, który byłby w stanie zaburzyć ten z pozoru groteskowy, a tak na prawdę tragiczny i ponury obraz rzeczywistości.

Nie wiem jak Ty, ale ja odczuwam déjà vu – jakbym nagle znowu znalazła się w PRL. Szef partii decyduje przed wyrokiem sądu, czy będzie on uznany. Czy o taką Polskę walczyłeś? 

Stanowczo nie. Wręcz przeciwnie, z taką Polską walczyłem. I tutaj chciałbym przypomnieć, że w PRL sądownictwo było w pełni podporządkowane władzy partyjnej. Trybunał Konstytucyjny zaś, powołany za sprawą generała Jaruzelskiego, pełnił wyłącznie funkcję opiniodawczą, czyli taką, jaką mu chce nadać dzisiaj PiS. Polska, o którą walczyłem, rodziła się w latach 90. pod przywództwem premiera Mazowieckiego. Marzenia o takiej Polsce zniweczyło SLD i AWS. Reanimować próbowała Platforma, a dobiło Prawo i Sprawiedliwość.

Zostałeś odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski za swoją działalność opozycyjną. Co sądzisz o przyznawaniu złotego medalu za „zasługi dla obronności kraju” rzecznikowi prasowemu MON?

Lepiej jest przyznać o dziesięć medali za mało, niż o dziesięć medali za dużo. Macierewicz wręczanie orderów sprowadził do obyczajów rodem z Korei Północnej. Upokorzył żołnierzy prawdziwie zasłużonych. I to zarówno tych, którzy zostali odznaczeni, jak również tych których jeszcze nie odznaczono pomimo zasług. Pierwszych przez deprecjację odznaczeń, a drugich przez ignorancję zasług. Oczywiście domyślam się, czym kierował się Macierewicz. Dla niego odznaczenia i ordery stanowią jedynie narzędzie służące podporządkowaniu sobie podwładnych. Typowe u tyranów. Tę mentalność najlepiej ukazuje cytat z aforysty i matematyka, współtwórcy lwowskiej szkoły matematycznej prof. Hugo Steinhausa:  „Władca nadaje ordery małym ludziom, żeby widziano, iż może ich wywyższyć, nadaje je wielkim, aby wywyższyć ordery. Tak spełnia się prawo zachowania wartości: mali zyskują tyle, ile wielcy tracą”.

Jak to się stało, że PiS wygrał wybory w Polsce?

Błędem było utrwalenie sceny politycznej na nieudanym projekcie sprzed 11. lat o nazwie POPiS. To na lata zabetonowało podział na scenie politycznej – na Platformę i PiS. Nie było innej alternatywy dla Platformy, a ona powinna sobie zdawać sprawę, że nie będzie rządzić wiecznie. Zabrakło trzeciej partii, która mogłaby ten podział zburzyć, spychając PiS na margines. Taką rolę mogłaby odegrać partia z liberalnym programem gospodarczym i obyczajowym. Szkoda, że nie powstała. Gdyby udało się przenieść główną oś sporu politycznego na polemikę między lewicową Platformą a partią liberalną, to PiS prawdopodobnie nie miałby szans na rządzenie.

A co z nacjonalizmem, który się odradza w Polsce? Nie sądzisz, że to też błąd Platformy, która przez 8 lat rządów nie potrafiła zadbać o odpowiednie uczczenie Święta Niepodległości czy Powstania Warszawskiego? Skrajnie prawicowe ugrupowania zawłaszczyły te święta.

Takie inicjatywy były podejmowane przez prezydenta Komorowskiego
i prezydenta Warszawy Hannę Gronkiewicz-Waltz. Ale może istotnie zabrakło akcentów patriotycznych w samej Platformie, albo było ich za mało. Przede wszystkim zaniechano inicjatyw mających zadbać o egzystencję kombatantów. Dzisiaj PiS nie waha się wydać 20 mld zł na program 500+, a Platforma populistycznie to popiera. A może wystarczyłoby wydać 5 mld na godne życie kombatantów. Myślę, że w tym względzie rządy Platformy były zbyt powściągliwe.

Co możemy zrobić w tej sytuacji?

Nie wiemy, co przyniesie nam sytuacja. Musimy kontynuować działalność w społecznych protestach, takich jak KOD-u oraz partiach opozycyjnych. Trzeba przedstawiać społeczeństwu wizję Polski po ewentualnym obaleniu pisowskiej dyktatury. Politycy powinni wyzbyć się myślenia kategoriami klasycznych podziałów politycznych: lewica-prawica, liberalizm-etatyzm. Powinni myśleć kategoriami konkretnych problemów, zarówno tych bieżących, jak i obejmujących daleką perspektywę. Nie należy jednak oczekiwać, że obecną dyktaturę obalą politycy, KOD z Mateuszem Kijowskim na czele lub Donald Tusk powracający z Brukseli na białym koniu. Nie łudźmy się, wyborów demokratycznych nie będzie. Dlatego obalić ją może jedynie spontaniczny wybuch społeczny. Czy on nastąpi, będzie zależało od stanu świadomości społecznej oraz od tego, czy rząd sprowokuje społeczeństwo do buntu. A sprowokuje na pewno, bo pojawią się decyzje niepopularne, będące efektem tarć w samym PiS-ie, wywołanych przenoszeniem ciężaru władzy z Jarosława Kaczyńskiego na Antoniego Macierewicza. Podejrzewam, że to już się dzieje, a Kaczyński czuje się wystrychnięty na dudka przez Macierewicza, który przejmuje coraz więcej aktywów władzy. Środowiska opozycyjne powinny być więc na taki scenariusz przygotowane, bo choć spontaniczny protest ma swoją siłę, to ślepy skazany jest na niepowodzenie.

7 thoughts on “„Z taką Polską walczyłem” – wywiad z Jarosławem Hykiem

  • 30 sierpnia 2016 at 20:29
    Permalink

    Za wszelką cenę nie możemy dopuścić do powrotu tamtych czasów. Bałam się wtedy o moje maleńkie dzieci, o swoją rodzinę. Dziś mam wnuki i znów się boję.

  • 31 sierpnia 2016 at 09:19
    Permalink

    Obserwuję bardzo niepokojące zjawisko. W tamtych czasach sprawa była klarowna. Byliśmy my – społeczeństwo i byli oni – władza. Władza miała swoje zbrojne ramię: MO, ZOMO, SB a “reguły gry” ze społeczeństwem były wszystkim znane. Dziś władza to jeden mały człowieczek z Żoliborza a na zbrojne ramię rządzącej partii wyrastają faszyzujące organizacje, z których pewien tzw. “minister” chce uczynić ZOMO bis. Ja jednak zaczynam się bać teraz bardziej niż wtedy. Tamta władza była przynajmniej przewidywalna a hierarchowie Kościoła Katolickiego jej nie popierali tak otwarcie. Dzisiejsza władza przewidywalna nie jest a KK jest w nią zapatrzony jak w święty obrazek. I to jest dopiero bardzo groźne.

  • 31 sierpnia 2016 at 13:39
    Permalink

    Też się boję bardziej niż wtedy. Nie dlatego, że jestem starsza, ale dlatego, że wtedy społeczeństwo było mniej obojętne, a młodzież zaangażowana po jednak słusznej stronie. A dzisiaj? Zaangażowaną młodzież widać tą faszyzującą, a większość pozostałej uważa, że to nie ich sprawa. Samo się załatwi. Otóż samo się nie załatwi, a jak się obudzą z samozadowolenia, to już będzie tylko trudniej. Nie chcą wiedzieć, że każdy człowiek dążący do jedynowładztwa jest taki sam od starożytności.

  • 2 września 2016 at 22:06
    Permalink

    tamte czasy straszne, ale dzis to chyba jeszcze gorzej, wtedy naród nie był tak podzielony, a dziś ten co wychodzi z koscioła gotowy nóż wbic pod żebro …. bo nie popierasz obecnej dyktaury… dobrze ze dziecko wyrosło i moze w kazdej chwili wyjechac…

  • 4 września 2016 at 10:27
    Permalink

    Najbardziej boję się rodzącego się faszyzmu, akceptowanego przez obecną władzę i KK

  • 4 września 2016 at 16:21
    Permalink

    Pamiętam tamte czasy chociaż młodziutki byłem ,zastanawiam się tylko ilu faszystów z tamtych lat jest teraz w rządzie jak wiadomo dużo akt poniszczyli .W Polsce pod takimi rządami już żyć się nie chce smutne to ale prawda 🙁

  • 5 września 2016 at 01:03
    Permalink

    Właśnie taką partię chciałbym stworzyć, choć jestem młody i pewnie starsi ode mnie zrobili by to lepiej.(jestem pełnoletni). Jeszcze znajomości i przychylność TV (znając realia Polskie) bo inaczej partia by się nie wybiła i egzystowała tak jak RN 1% w każdych wyborach lub mniej. Program liberalny lecz w sprawach finansowych racjonalizm gospodarczy, znaczy nie robić nic ponad możliwości finansowe, ewentualnie nie przekraczając deficytu budżetowego w wysokości 2% PKB. Znając mnie pomysł zostanie tylko w mojej głowie i napisanym amatorsko programie i w sferze marzeń. PS. nie jestem prawicowcem.

Comments are closed.