Fenomen Uśmiechu

Polacy to specyficzny naród. Uwielbiamy marudzić i narzekać na wszystko dookoła. Na życie, na szefa, na pracę, na żonę/męża czy klasycznie na pogodę. Już przy powitaniu z drugą osobą na pytanie „Co u ciebie?” często słyszymy: „A wiesz… szkoda gadać” (żeby nie użyć cięższych słów). Zapewne każdy z nas miał kontakt z tym zjawiskiem.

Skąd się to bierze? Dlaczego z takim trudem przychodzi nam cieszenie się życiem? Dlaczego jesteśmy szarzy na tle kolorowego świata?

W mojej ocenie wszystko bierze się z setek lat tzw. niesprawiedliwości dziejowej. Polska ma bardzo trudną historię: wiele lat rozwarstwienia społecznego (szlachta – chłopi), walka o powrót Polski na mapę Europy (czas zaborów), ciężki okres międzywojenny, II wojna światowa, która na naszym kraju odcisnęła szczególne piętno i wreszcie czasy okupacji radzieckiej i narzucony nam socjalizm. Wymieniłem wszystko w telegraficznym skrócie, ale pokazuje to ile pokoleń wstecz Polacy musieli walczyć o swoje. Nigdy nie było nam łatwo, stąd przyzwyczajenie do narzekania. W dodatku Polacy, jak chyba żaden inny naród, posiedli pełną wiedzę na temat wszechstronnego kombinatorstwa. Dzięki tej umiejętności pokonywaliśmy wszelkie przeszkody stawiane nam na drodze. Skutkiem ubocznym wkładanego w to wysiłku jest właśnie potrzeba swoistego wyżalenia się drugiej osobie. Pytanie tylko – czy tak musi być nadal?
Patrząc na obecne wydarzenia i na to, co od października serwuje nam rząd, odpowiedź wcale nie jest jednoznaczna. Uważam jednak, że musimy skończyć z tą naszą cechą, która doprowadza nas do miałkości i ponurych wizji. Musimy zrzucić kajdany obsesji narzekania. Jak to zrobić? Odpowiedź jest prosta: zaczynamy od samych siebie.

Każdy dzień zacznijmy od uśmiechnięcia się do lustra, to nie boli.

Powiedzmy sobie: to będzie dobry dzień, zamiast utyskiwać, że znowu trzeba wstać, iść do pracy itp. Jeśli przekonamy samych siebie do tego wyczynu, to z resztą pójdzie nam już lekko. Idąc ulicą na pewno nie raz napotykacie wzrok mijanej osoby. Uśmiechnijcie się wtedy do niej. Gwarantuję, że co najmniej jedna na trzy odwzajemni się wam tym samym. Niby nic, bo przecież to tylko zwykły uśmiech, ale potrafi dać człowiekowi energetycznego kopniaka. Dawno temu, jeszcze w szkole podstawowej, od swojego nauczyciela usłyszałem, że uśmiech jest najkrótszą drogą do drugiego człowieka. Wtedy tego nie zrozumiałem. Dziś wiem, że miał rację.
Uśmiechajmy się jak najczęściej, a może kolejnym razem to ktoś z przechodniów uśmiechnie się do nas pierwszy. Małymi krokami wpuśćmy uśmiech w nasze życia. Niesamowite, jak uśmiech działa na nasz organizm; dodaje sił, energii do działania i chęci do życia. Jak wszyscy pamiętacie, 19.12.2015 odbyła się pierwsza demonstracja KOD w Katowicach. Dla mnie osobiście to było coś wspaniałego i niewyobrażalnego. Nagle w jednym miejscu i czasie spotkało się kilka tysięcy uśmiechniętych twarzy. Nie zetknąłem się z nigdy z czymś tak bardzo pozytywnym. Niezwykła siła biła wtedy od ludzi, każdy był przyjacielem, chętnym do pomocy czy dobrego słowa. Sytuacja ta powtarza się z każdym kolejnym wyjściem na ulicę; zjawisko niespotykane wcześniej na polskich demonstracjach. To wyróżnia nas, KODowiczów, spośród innych – moc uśmiechu i pozytywna energia. A najpiękniejsze jest to, że ta energia nie znika po zakończeniu manifestacji. W moim przypadku nakręcała mnie do działania jeszcze co najmniej przez tydzień. To był pewien rodzaj ładowania akumulatorów – szybki, łatwy i przyjemny. Trzeba tylko chcieć. Od każdego z nas zależy przyszłość; nie pozwólmy, aby ktoś lub coś zepsuło nam uśmiechniętą wizję Polek i Polaków. Bądźmy pozytywni i optymistyczni w codziennych działaniach. Zmiana w społeczeństwie zapewne nie dokona się z dnia na dzień, ale proszę, pamiętajcie, że kropla drąży skałę. Niech każdy z nas zacznie od siebie i swoich bliskich; jeśli się uda, to już będzie pierwszy namacalny sukces. Idźmy przez życie dumnie i z uśmiechem na twarzy!

Grzegorz Olszewski